czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 20

Serce waliło mi jak oszalałe. Zdawałam sobie sprawę z tego, że w każdej chwili ktoś może wyskoczyć i rzucić się na nas z bronią. W razie takiej sytuacji wszyscy byliśmy przygotowani. Ja, Justin, Vanessa, Alex i Ryan.
-Co teraz? - spytał Justin.
Stanęliśmy przed wielką czarną bramą. Nikt nie wiedział dokąd prowadziła.
-Otwieramy? - spytałam.
-Spróbujmy - mruknął Ryan.
Otworzył wielkie drzwi. Nie byliśmy zbytnio zaskoczeni - dalej były kolejne korytarza prowadzące do różnych pokoi.
Ten zamek zdecydowanie nie wyglądał jak ten, w którym mieszkałam ja. On był taki...jasny. Przytulny,wesoły. A ten? Ten jest ponury. Straszny i smutny. Po prostu przeciwieństwa. Jak w takim czymś można w ogóle mieszkać?
Ciagle zadawałam sobie to pytanie. Jak?
Ale teraz intresowało mnie, czy są tu moi rodzice.Bo jeśli tak, (chyba) wszystko się ułoży.No prawie. Pozostaje jeszcze Lucas. Nie mam pojęcia co z nim zrobimy. On ma całą armię żołnierzy. Przecież wiadomo - po co podejmować jakąkolwiek walkę, skoro i tak przegramy...
Wędrowaliśmy wzdłuż ciemnego korytarza, który prowadził to następnego pokoju. Trzeba pryznać - pokoi jest tu naprawdę pełno.
-Trzeba przejrzeć wszystkie, zeby zobaczyć, czy są tam rodzice - powiedział Ryan.
Zgodziłam się z nim.
-Trochę nam to zajmie.
Podzieliliśmy się. Ja i Justin mieliśmy szukać razem. We dwójkę (!). Vanessa i Ryan też. A Alex? Chciała pójść sama. Niezbyt chyba nas lubi.
Ja i Justin zaczęliśmy od lewej strony wielkiego zamku.
Po półgodzinie usłyszeliśmy czyjąś rozmowę. Zaczęłam się trząść ze strachu.
-Ciii, wszystko będzie dobrze- uśmiechnął się Justin.
Byłam pewna, że to rodzice. Był to głos kobiety i mężczyzny. Głosy te były podobne do rodziców.
-To oni! - wykrzyknęłam i zaczęłam szyko biec.
-Selena, czekaj! - wrzasnął Justin - To może być pułapka...
Za późno. Gdy weszłam do ciemnego pokoju, w którym "niby" znajdowali się moi rodzice, zanim się obejrzałam drzwi się za mną zastrzanęły.
-Justin! -- wrzasnęłam.
-Zaczekaj tam! Biegnę po resztę! Nigdzie się nie ruszaj!
-A niby gdzie mam się ruszyć?!
Przez następne pięć minut była cisza. Moje łzy spływały mi na podartą już sukienkę. Justin widocznie nie mógł znaleźć reszty. A co jak już nigdy stąd nie wyjdę? Tu nie było okna. I było strasznie. Strasznie ciemno. Nic nie widziałam. W każdej chwili mogłam się przewrócić.
"Wszystko będzie dobrze.." - słowa Justina siedziały mi w głowie. Wszystko będzie dobrze? Serio? Dlaczego? Dlaczego ja siedzę zamknnięta w ciasnym, ciemnym pokoju?
Dlaczego?
Dlaczego...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz