niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 2

"Podpisano: Ellen Russo" - wpatrywałam się w ostatnie zdanie. Łzy pojawiły mi się w oczach. Jak to? Dlaczego tu jest napisane "rodzice"? Kto to jest Ryan? Co to ma być?! Porwałam kartkę i wybiegłam z pokoju. Ruszyłam w stronę balkonu, gdzie prawdopodobnie nadal znajdowała się moja mama. Miałam rację. Widząc mnie wstała z miejsca. Patrzyła na kartkę, którą trzymałam w ręku.
-Co to jest?! - prawie krzynęłam.
-Nie czytaj tego! - matka wyrwała mi ją z ręki.
-Za późno! - odpowiedziałam - Kim jest Ryan?!
-Nie miałaś się dowiedzieć w ten sposób...właściwie w ogóle nie miałaś się dowiedzieć - zaczęła moja matka, lecz jej przerwałam.
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że przez kilkanaście lat okłamywałaś mnie, wmawiając mi, że jestem jedynaczką?!
-Widzę, że się domyślasz, o co tu chodzi...Ryan..jest twoim bratem... - mama schowała twarz w dłoniach - A raczej był twoim bratem - tu matka zaczęła płakać.
Stałam bez ruchu patrząc na moją matkę. Nic nie powiedziałam. Ryan nie żyje? Dlaczego? I w jaki sposób umarł? Dlaczego nikt mi nie chce powiedzieć? Moja mama, zupełnie jakby słyszała moje myśli, zaczęła mówić:
-Widzisz - wytarła chusteczką mokre oczy - Kiedy miałaś trzy lata, twój brat uciekł i nigdy nie wrócił. Tamtego dnia widziałam go po raz ostatni. Nie mam pojęcia dlaczego...
- Widocznie miał powód - odezwałam się. Nadal byłam na nią zła. Tak samo na ojca. Oboje mnie okłamywali. Nic mi nie powiedzieli. A ja przez te wszystkie lata zastanawiałam się tylko, kim jest mały chłopiec znajdujący się prawie na wszystkich zdjęciach w pokoju rodziców. Wróciłam do siebie. Położyłam się i okryłam niebieskim kocem. Ktoś zapukał do drzwi. To była Ashley.
- Czyli już wiesz...- powiedziała ze smutkiem w oczach.
-Ty też wiedziałaś? - spytałam zaskoczona. No pięknie. Robi się coraz lepiej...
-Ja..wiem, że możesz się nigdy więcej do mnie nie odezwać, możesz być na mnie zła, ale...
-Nie - przerwałam - Rozumiem. Nie będę na ciebie krzyczeć, złościć się...Tylko zastanawia mnie jedno, dlaczego ta kartka jest tutaj? Przecież to chyba jakaś wiadomość do...
-Tak - powiedziała Ashley - Twoja matka chciała to wysłać. Nie wiedziała, że gdzie jest twój brat, ale liczyła na to, że on to odczyta. Jednak zrezygnowała. Zostawiła to u mnie w pokoju, bo nie chciała, żebyś to zobaczyła.
-To prawda, że on już...nie żyje? - spytałam,
-Nigdy nie otrzymaliśmy takiej informacji. Właściwie nic nie wiadomo, ale twoja matka woli myśleć, że zginął.
-Dlaczego? To straszne!
-Tylko ona zna odpowiedź na to pytanie.
-Ashley, mogę zadać jeszcze jedno pytanie?
-Jasne, jakie?
-Dlaczego rodzice mi nie powiedzieli, że mam brata?
-Bali się - Ashley odwróciła głowę i podeszła do okna.
-Ale czego?
-Jeszcze poszłabyś go odszukać, zawsze miałaś dziwne pomysły! - prawie krzyknęła.
Nie rozumiem. Najpierw przychodzi, przeprasza, a teraz na mnie krzyczy.
-Wiesz co Ashley? - zapytałam, wstając z łóżka.
-Co? - spytała moja ciotka.
-Tak zrobię - uniosłam brwi do góry.
-Co zrobisz?
-Pójdę odszukać Ryan'a.

1 komentarz: