poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 3

-Żartujesz sobie, tak? - spytała ze śmiechem Ashley. Jednak widząc moją minę szybko dodała:
-Czekaj...ty na poważnie?
-Jak najbardziej poważnie - odpowiedziałam i rruszyłam w stronę dzrzwi.
-Czekaj! - pociągnęła mnie za rękę Ashley, przez co się zatrzymałam - I jak zamierzasz to zrobić, co? Przecież nawet nie wiesz czy on żyje! - wykrzyknęła ciotka, wyrzucając ręce do góry.
-Sama powiedziałaś, że nic nie wiadomo - mruknęłam.
-Selena, chyba nie za bardzo mnie zrozumiałaś. Chodzi mi tylko o to, że nie możesz sama wyruszyć, teraz. Przecież to niebezpieczne! A poza tym, matka dostanie szału, jak się dowie, uwierz mi - powiedziała.
Dobrze znałam moją matkę. Miałam świadomość tego, że nie absolutnie się nie zgodzi na tak niebezpieczną wyprawę. Przez całe życie starała się mnie z ojem chronić przed Lucas'em.
-Wiem - zabrzmiała moja odpowiedź.
Ashley lekko się uśmiechnęła, po czym mnie przytuliła.
-Wiesz, że cię kocham i nie chciałabym, żeby coś ci się stało. A twoi rodzice...z pewnością nie chcieliby stracić drugiego dziecka.
Odwróciłam wzrok. Ciotka poklepała mnie po ramieniu i wyszła z pokoju. Ja również opuściłam to miejsce i skierowałam się w stronę naszego balkonu. Jak zwykle, siedziała tam moja matka.
-Wiesz - zaczęła - Czasami stoję tu z myślą, że tam, w oddali zobaczę Ryan'a. Że do nas wróci, powie "kocham cię, mamo" i przytuli.
Przytuliłam mamę, po czym cicho szepnęłam:
-Znajdę go, obiecuję.
Na początku mama stała bez ruchu. Ale potem..odepchnęła mnie od siebie i krzyknęła:
-Co....co?!
-Mamo, jestem gotowa wyruszyć w podróż. Ja..ja go odnajdę. Proszę! Nie pójdę sama, zabiorę kogoś
!
-Selena, czy ty czasami myślisz?! Pomyślałaś, jak to może być niebiezpieczne? A Lucas?! Selena, jak coś takiego w ogóle mogło przyjść ci do głowy? - krzyczała.
Spodziewałam się takiej reakcji. Ciotka miała rację. Matka wyszła z balkonu, a ja zostałam sama.

-------------------------

-Justin! Nogi mnie bolą, możemy się zatrzymać?! Jestem zmęczona, chce mi się pić,a poza tym nie mam zielonego pojęcia, gdzie jesteśmy! Zgubiliśmy się, rozumiesz? Z-G-U-B-I-L-I-Ś-M-Y się i nie wrócimy do domu! - wykrzyknęła czarnowłosa Vanessa do swojego brata.
-Oj siostra, ale ty narzekasz...przecież znajdziemy rozwiązanie! Nie przesadzaj! - odparł Justin, wywracając oczami.
Rodzeństwo się najprawdopodobniej zgubiło. Szukali pomocy przez kilka godzin. Nie mieli pojęcia, gdzie się znajdują,
-Czy możemy się chociaż NA CHWILĘ zatrzymać?! - wykrzyknęła Vanessa, po czym się zatrzymała.
-Dobra, ale proszę nie krzycz tak! Chcesz się napić? - spytał Justin, podając siostrze butelkę wody - Wszystko będzie dobrze. Wrócimy do domu, zobaczysz. Nie możemy zadzwonić, bo nie ma tu zasięgu. Wiem, mnie też to trochę przeraża, ale damy radę - objął ją ramieniem - Możemy iść dalej?
Vanessa kiwnęła głową. Ruszyli dalej.
-Myślisz, że w ogólę tu są jacyś ludzie....-powiedziała dziewczyna, zatrzymując się i wpatrując w wielki pałac, otoczony piękną złocistą aleją. Justin nie mógł uwierzyć własnym oczom. Uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Myślę, że tak!

--------------------------


Było jeszcze wcześnie, a moi rodzice już spali. Wzięłam moją dużą torbę i spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. W ostatniej chwili przypomniałam sobie o ubraniach, które następnie również schowałam. Po cichu otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju. Szłam przez długi korytarz, aż wreszcie wyszłam z naszego pałacu.
-Ryan'ie, nadchodzę!

1 komentarz: