-Ja... Ja nie mogę iść - powiedziałam smutno.
-Dlaczego? - spytała kobieta, lekko zdziwiona.
-Muszę poczekać na...
-Na? - dopytywała się,
- Na kogoś bardzo mi bliskiego - odpowiedziałam, unosząc brwi do góry.
Kobieta wzruszyła ramionami.
-Ja naprawdę ne mogę iść - zwróciłam się do Justina - Ja muszę na niego poczekać! Co, jak się coś stało? Skąd mogę wiedzieć, że żyje?
-Nie wiem - odparł Justin - Ale ja tu nie mam zamiaru siedzieć parę godzin i czekać na twojego brata! - po chwili zorientował się, że nadal obok nas stoi ta dziwna kobieta.
-O co ci chodzi?! Sam mówiłeś, że mi pomożesz! Że odnajdziemy Ryan'a!
-No i go odnaleźliśmy! Mogę już iść! Misja załatwiona! - wrzeszczał Justin.
-Nie mogę uwierzyć w to co mówisz - mruknęłam - Kochasz mnie - podeszłam bliżej.
-Nie - warknął.
-Nie? - spytałam - To proszę, idź - wskazałam ręką drogę.
-Wiesz co? Pójdę! - Justin rzucił mi gniewne spojrzenie i odszedł - Chodź Vanessa - pociągnął ją za sobą.
Vanessa spojrzała ostatni raz na mnie i wyszeptała ciche "przepraszam Sel" i razem ze swoim bratem zniknęli.
Nie wierzę. Jak on mógł mnie zostawić? W takim momencie! Całe szczęście, że mam przy sobie tę dziwną kobietę. Nie wiem, czy mogę jej zaufać, ale za to wiem, że mnie obroni. A Justin? Nie kocha mnie. Sam się do tego przyznał. Proszę bardzo! Ja też go nie kocham. Niech sobie idzie! Mam go dość. Dobrze, ze poszedł. Nie potrzebuję go.
-------------------
Wpatrywałem się w pusty las, który znajdował się przede mną. Dlaczego Seleny, Justina i Van nie ma? Przecież się umówiliśmy! Nic z tego nie rozumiem. Jedyne co widziałem to kogoś w kominiarce i czarnej kurtce, a obok jakichś ludzi ubranych w czarne bluzy z kapturami. Ale dlaczego nie widziałem mojej siostry? Mój plan się nie udał.
Aktualnie znajdowałem się w środku lasu na moim brązowym koniu. Od trzech godzin szukam Sel i jej towarzyszy i ich nie znalazłem. Co będzie dalej? Znowu się spotkamy za jakieś 17 lat? To chore. Mam nadzieję, że żyją.
------------------
-Co teraz? - spytała kobieta.
Wzruszyłam ramionami.
-Och, nie przedstawiłam się! Gdzie moje maniery? - wyciągnęła rękę - Jestem A...lex. Alex, miło mi - uśmiechnęła się.
-Selena - mój uśmiech był raczej wymuszony.
Przez następne pół godziny żadna z nas się nie odzywała. To było trochę niezręczne, ale co tam. Nie będę się przejmować Alex. Bardziej zależy mi na Ryan'ie. O Justinie i Van już nie będę myśleć. Po co? Odeszli. A ja bez nich nie znajdę brata.
To koniec.
sobota, 26 kwietnia 2014
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Rozdział 15
Jak to możliwe?
Według naszego planu Ryan POWINIEN już tu być. Nie wierzę w to, że mógł nas okłamać.
Razem z Justinem i Van jeszcze raz rozejrzeliśmy się po lesie, w którym się znajdowaliśmy.
-Może zawrócimy? Skąd wiemy, że nic się nie stało? - powiedziała Vanessa.
-Nie - warknęłam - Umówiliśmy się! - wyrzuciłam ręce do góry - Dlaczego go tu nie ma?!
Nagle usłyszeliśmy jakiś szelest.
Gwałtownie się odwróciłam. Rozejrzałam się wokoło, ale oprócz moich towarzyszy nikogo nie było.
-C-co to b-było? - wydusiła Vanessa.
- Może to Ryan? - spytał Justin.
Wszyscy zaczęliśmy wykrzykiwać "Ryan!". Przez parę minut nic się nie działo. A wtedy...
-Stać! Nie ruszać się!
Obejrzeliśmy się za siebie. Za nami stała jakaś kobieta. W masce. I z łukiem.
-Kim jesteście? - spytała, patrząc na moją kominiarkę i czarne kaptury rodzeństwa.
-Powinnam spytać cię o to samo - powiedziałam. Nie chciałam zgrywać przestraszonej smarkuli.
-Od kiedy jesteśmy na "ty", droga panno? - kobieta podeszła bliżej, wpatrując się w moje ciemne oczy. Zrobiła dziwną minę, która szybko przeobraziła się w lekki uśmiech. Do oczu napłynęły jej łzy. Zaczęła cicho płakać.
-W-wszystko w porządku? - spytałam niepewnie.
-Och, tak - powiedziała - Przepraszam -otarła łzę z policzka - Powiedzmy, że...kogoś mi przypominasz.
-Jaaaasne... - mruknęłam.
-To...dokąd się wybieracie? - kobieta przestała płakać.
-Yyy...mhm...mmyyy- zaczął Justin. Nie wiedział co jej powiedzieć. Nie ufaliśmy jej, więc po co mówić prawdę?
-Uciekacie przed tym...no...Lucas'em? - dopytywała się.
-Właśnie! - rzuciła Van.
Ja i Justin posłaliśmy jej groźne spojrzenie.
-Och, ja też! Ten gostek zrobił coś z moją siostrą...
-Serio? Moją mamę też uwięził! - wykrzyknęłam.
Justin lekko szturchnął mnie w plecy.
-No co? - szepnęłam.
Z daleka było słychać tupot kopyt.
-Ryan! - Vanessa chyba nie zdawała sobie sprawy, że jeszcze nie zaufaliśmy tej kobiecie.
Twarz "tego kogoś" nie przypominała mi Ryan'a. Lucas'a też nie...
Żołnierz był coraz bliżej.Wrzasnęłam i schowałam się za Justinem. Nagle kobieta, którą przed momentem poznaliśmy wyszła pierwsza i strzeliła z łuku. Strzała trafiła w żołnierza, który momentalnie upadł na ziemię. Jego koń zatrzymał się i popatrzył na nas swoimi wielkimi oczami.
-Ja... nie wiem, co powiedzieć... - mruknęłam.
-Och, wystarczy zwykłe dziękuję - kobieta machnęła ręką.
-No to...chyba dziękuję - uśmiechnęłam się.
-Idziemy dalej?- spytał Justin.
-Jasne! - wykrzyknęła kobieta - No to w drogę!
Według naszego planu Ryan POWINIEN już tu być. Nie wierzę w to, że mógł nas okłamać.
Razem z Justinem i Van jeszcze raz rozejrzeliśmy się po lesie, w którym się znajdowaliśmy.
-Może zawrócimy? Skąd wiemy, że nic się nie stało? - powiedziała Vanessa.
-Nie - warknęłam - Umówiliśmy się! - wyrzuciłam ręce do góry - Dlaczego go tu nie ma?!
Nagle usłyszeliśmy jakiś szelest.
Gwałtownie się odwróciłam. Rozejrzałam się wokoło, ale oprócz moich towarzyszy nikogo nie było.
-C-co to b-było? - wydusiła Vanessa.
- Może to Ryan? - spytał Justin.
Wszyscy zaczęliśmy wykrzykiwać "Ryan!". Przez parę minut nic się nie działo. A wtedy...
-Stać! Nie ruszać się!
Obejrzeliśmy się za siebie. Za nami stała jakaś kobieta. W masce. I z łukiem.
-Kim jesteście? - spytała, patrząc na moją kominiarkę i czarne kaptury rodzeństwa.
-Powinnam spytać cię o to samo - powiedziałam. Nie chciałam zgrywać przestraszonej smarkuli.
-Od kiedy jesteśmy na "ty", droga panno? - kobieta podeszła bliżej, wpatrując się w moje ciemne oczy. Zrobiła dziwną minę, która szybko przeobraziła się w lekki uśmiech. Do oczu napłynęły jej łzy. Zaczęła cicho płakać.
-W-wszystko w porządku? - spytałam niepewnie.
-Och, tak - powiedziała - Przepraszam -otarła łzę z policzka - Powiedzmy, że...kogoś mi przypominasz.
-Jaaaasne... - mruknęłam.
-To...dokąd się wybieracie? - kobieta przestała płakać.
-Yyy...mhm...mmyyy- zaczął Justin. Nie wiedział co jej powiedzieć. Nie ufaliśmy jej, więc po co mówić prawdę?
-Uciekacie przed tym...no...Lucas'em? - dopytywała się.
-Właśnie! - rzuciła Van.
Ja i Justin posłaliśmy jej groźne spojrzenie.
-Och, ja też! Ten gostek zrobił coś z moją siostrą...
-Serio? Moją mamę też uwięził! - wykrzyknęłam.
Justin lekko szturchnął mnie w plecy.
-No co? - szepnęłam.
Z daleka było słychać tupot kopyt.
-Ryan! - Vanessa chyba nie zdawała sobie sprawy, że jeszcze nie zaufaliśmy tej kobiecie.
Twarz "tego kogoś" nie przypominała mi Ryan'a. Lucas'a też nie...
Żołnierz był coraz bliżej.Wrzasnęłam i schowałam się za Justinem. Nagle kobieta, którą przed momentem poznaliśmy wyszła pierwsza i strzeliła z łuku. Strzała trafiła w żołnierza, który momentalnie upadł na ziemię. Jego koń zatrzymał się i popatrzył na nas swoimi wielkimi oczami.
-Ja... nie wiem, co powiedzieć... - mruknęłam.
-Och, wystarczy zwykłe dziękuję - kobieta machnęła ręką.
-No to...chyba dziękuję - uśmiechnęłam się.
-Idziemy dalej?- spytał Justin.
-Jasne! - wykrzyknęła kobieta - No to w drogę!
czwartek, 17 kwietnia 2014
Rozdział 14
Minęła jeszcze godzina zanim wszystko jeszcze raz omówiliśmy. Nie
wiem, czy byłam do końca przekonana co do tego naszego planu. Ale coś
czułam, że to nasze jedyne wyjście. W przeciwnym razie zostaniemy tu na
zawsze.Później zaczęło się ściemniać. Ja, Justin i Van
czekaliśmy, aż Lucas i inni pójdą spać. Ryan przecież nie mógł tu z nami
siedzieć godzinami. Aż w końcu. Nadeszła noc i usłyszeliśmy ciche
pukanie do drzwi. To Ryan.
-Już? - spytała Vanessa.
-Już - odpowiedział mój brat.
Naszym zadaniem była ponowna ucieczka przez...okno. Dokładnie tak jak za pierwszym razem. Po cichu otworzyła szklane drzwiczki i poprosiłam Justina o linę.
Po dziesięciu minutach nasza trójka już była na dole. Musieliśmy się spieszyć, jeszcze ktoś by nas zauważył. Przypomniałam sobie słowa Lucas'a: "Jeżeli jeszcze raz..." .Wolałam o nich nie myśleć. Rzuciliśmy się w stronę gęstego lasu.
-A jeśli... Ryan nas okłamał? - szepnęła Vanessa.
Zmarszczyłam brwi.
-Dlaczego miałby nas okłamywać?
-No wiesz... on już tyle lat jest związany z Lucas'em....To jakby jego ojciec.
Przełknęłam ślinę. Odwróciłam wzrok i przemyślałam to wszystko.
-Nie - odparłam - On by mnie...nas nie okłamał! Kiedy mówił, że chce nam pomóc, widać było, że naprawdę tego pragnie. Ja...jestem pewna, że on wie, że Lucas jest złym człowiekiem i będzie również chciał od niego uciec... - ostatnie zdanie powiedziałam niepewnie. Łzy napłynęły mi do oczu. Justin chyba zauważył mój smutek.
-Hej - szepnął - wszystko będzie dobrze, nie martw się. Masz rację, Ryan z pewnością mówił prawdę i wszyscy razem stąd uciekniemy - wziął mnie za rękę i pocałował w policzek.
-Obiecujesz? - załkałam.
-Obiecuję.
Nasza wędrówka trwała pół godziny. Staraliśmy się iść szybkim tempem, jednak musieliśmy uważać, żeby potem dogonił nas potem Ryan. Według naszego planu, już powinien wyruszać z innymi żołnierzami na poszukiwania naszej trójki.
Zaczęło się robić coraz zimniej. Mimo że miałam długą sukienkę i długie rękawy, wiatr wiał mi prosto w twarz. Co chwilę miałam dreszcze. Powiadomiłam o tym Justina. Zauważyłam, że wyciąga coś z plecaka. Zobaczyłam, że trzyma w ręku...coś...czarnego?
-Co to jest? - spytałam.
-Kominiarka - uśmiechnął się - Nie będzie ci zimno!
Podał mi jeszcze swój szary sweter, a sam założył kurtkę, a zaraz po niej kaptur na głowę. Vanessa również doczepiła kaptur do swojej bluzy.
"Gdzie jest Ryan?", zastanawiałam się. Już powinien tu być!
Rozejrzałam się.
Nie ma go.
--------------
Cześć kochani!
Mamy 14 rozdział! Tak cię cieszę, serio :)
Teraz tak naprawdę nie wiadomo, czy Ryan jest oszustem, kłamcą...a może coś się stało? Tego dowiecie się w kolejnym rozdziale :*
Prosiłabym o komentarze, ważne dla mnie jest, co sądzicie o moim opowiadaniu :))
Pozdrawiam xx
<3
-Już? - spytała Vanessa.
-Już - odpowiedział mój brat.
Naszym zadaniem była ponowna ucieczka przez...okno. Dokładnie tak jak za pierwszym razem. Po cichu otworzyła szklane drzwiczki i poprosiłam Justina o linę.
Po dziesięciu minutach nasza trójka już była na dole. Musieliśmy się spieszyć, jeszcze ktoś by nas zauważył. Przypomniałam sobie słowa Lucas'a: "Jeżeli jeszcze raz..." .Wolałam o nich nie myśleć. Rzuciliśmy się w stronę gęstego lasu.
-A jeśli... Ryan nas okłamał? - szepnęła Vanessa.
Zmarszczyłam brwi.
-Dlaczego miałby nas okłamywać?
-No wiesz... on już tyle lat jest związany z Lucas'em....To jakby jego ojciec.
Przełknęłam ślinę. Odwróciłam wzrok i przemyślałam to wszystko.
-Nie - odparłam - On by mnie...nas nie okłamał! Kiedy mówił, że chce nam pomóc, widać było, że naprawdę tego pragnie. Ja...jestem pewna, że on wie, że Lucas jest złym człowiekiem i będzie również chciał od niego uciec... - ostatnie zdanie powiedziałam niepewnie. Łzy napłynęły mi do oczu. Justin chyba zauważył mój smutek.
-Hej - szepnął - wszystko będzie dobrze, nie martw się. Masz rację, Ryan z pewnością mówił prawdę i wszyscy razem stąd uciekniemy - wziął mnie za rękę i pocałował w policzek.
-Obiecujesz? - załkałam.
-Obiecuję.
Nasza wędrówka trwała pół godziny. Staraliśmy się iść szybkim tempem, jednak musieliśmy uważać, żeby potem dogonił nas potem Ryan. Według naszego planu, już powinien wyruszać z innymi żołnierzami na poszukiwania naszej trójki.
Zaczęło się robić coraz zimniej. Mimo że miałam długą sukienkę i długie rękawy, wiatr wiał mi prosto w twarz. Co chwilę miałam dreszcze. Powiadomiłam o tym Justina. Zauważyłam, że wyciąga coś z plecaka. Zobaczyłam, że trzyma w ręku...coś...czarnego?
-Co to jest? - spytałam.
-Kominiarka - uśmiechnął się - Nie będzie ci zimno!
Podał mi jeszcze swój szary sweter, a sam założył kurtkę, a zaraz po niej kaptur na głowę. Vanessa również doczepiła kaptur do swojej bluzy.
"Gdzie jest Ryan?", zastanawiałam się. Już powinien tu być!
Rozejrzałam się.
Nie ma go.
--------------
Cześć kochani!
Mamy 14 rozdział! Tak cię cieszę, serio :)
Teraz tak naprawdę nie wiadomo, czy Ryan jest oszustem, kłamcą...a może coś się stało? Tego dowiecie się w kolejnym rozdziale :*
Prosiłabym o komentarze, ważne dla mnie jest, co sądzicie o moim opowiadaniu :))
Pozdrawiam xx
<3
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Rozdział 13
-Więc? - mruknęłam - Jaki plan?
Wszyscy byliśmy bardzo ciekawi tego, co wymyślił Ryan. Ten plan musiał być dobry. Taki, żeby nic się nie wydało, ale żebyśmy mogli stąd się wydostać. Ryan poprawił swoje czarne włosy i zaczął mówić:
-Uciekniecie stąd.
No nie. Myślałam, ze się bardziej wysili.
-Uciec to my już próbowaliśmy - odpowiedział Justin.
-Halo, halo - kontynuował Ryan - Ja jeszcze nie skończyłem!
Vanessa przewróciła oczami.
-No to...może zaczniesz mówić? - powiedziała.
-W nocy - odparł Ryan.
-W nocy? Co w nocy? - zdziwiłam się.
-Uciekniecie stąd w nocy! Zrobimy tak: Kidy Lucas i inni pójdą spać, zakradnę się do tego lochu i po cichu otworzę wasze drzwi. Wy szybko wyjdziecie, wydostaniecie się z zamku i...
-A ty? - przerwał mu Justin.
-...i ja wtedy zawołam straż, powiadomię ich o waszej ucieczce...
-Zwariowałeś?! - podniosłam się z miejsca - Ty chcesz nam pomóc?! Bo to raczej brzmiało, jakbyś chciał nam zrobić krzywdę...
-A czy w końcu pozwolicie mi dokończyć? - spytał Ryan.
Z powrotem usiadłam.
-Powiadomię straż o waszej ucieczce. Potem jak zwykle Lucas będzie chciał wysłać ludzi na poszukiwania, więc zgłoszę się...ja.
-A jeśli Lucas będzie chciał wysłać kogoś jeszcze?
-Wtedy wcześniej musimy ustalić, w którą stronę pójdziecie. Powiem tym innym, żebyśmy się rozdzielili, każdy pójdzie w inną stronę, a ja pójdę tam, gdzie wy wcześniej. Dołączę do waszej trójki i razem wydostaniemy się z tego miejsca!
-Genialne! - wykrzyknęła Vanessa.
-Muszę przyznać, chyba może się udać- uśmiechnął się Justin i wziął mnie za rękę. Poczułam mrowienie. Widząc, że Ryan i Van poszli w drugi kąt lochu, mogłam w końcu porozmawiać z Justinem.
-Justin...-zaczęłam.
-Tak? - spytał.
-Musimy pogadać - usiadłam - Widzisz, nie wiem, czy się nie pospieszyliśmy...to znaczy...ja myślę, że powinniśmy dać sobie trochę więcej czasu...zobaczyć, co będzie dalej... - nie patrzyłam na niego. Nie mogłam. Wiedziałam, że sprawie mu ból. On mnie kocha. Ja jego też. Tylko...chyba nie jestem gotowa na związek.
-Nie jestem gotowa na związek - powiedziałam na głos swoje myśli.
Justin przez krótką chwilę nic nie mówił. Już się bała, ze mnie znienawidził, a wtedy...
-Rozumiem - szepnął.
-R-rozumiesz?
-Tak - odparł - Nie mogę od ciebie wymagać czegoś, czego nie czujesz. Kocham cię i chce, żebyś była szczęśliwa. Proszę pamiętaj o tym, dobrze? - ucałował mnie w czoło i szeroko uśmiechnął - Chodź, przyjaciółko - uniósł jedną brew - czas rozpocząć nasz plan.
Wszyscy byliśmy bardzo ciekawi tego, co wymyślił Ryan. Ten plan musiał być dobry. Taki, żeby nic się nie wydało, ale żebyśmy mogli stąd się wydostać. Ryan poprawił swoje czarne włosy i zaczął mówić:
-Uciekniecie stąd.
No nie. Myślałam, ze się bardziej wysili.
-Uciec to my już próbowaliśmy - odpowiedział Justin.
-Halo, halo - kontynuował Ryan - Ja jeszcze nie skończyłem!
Vanessa przewróciła oczami.
-No to...może zaczniesz mówić? - powiedziała.
-W nocy - odparł Ryan.
-W nocy? Co w nocy? - zdziwiłam się.
-Uciekniecie stąd w nocy! Zrobimy tak: Kidy Lucas i inni pójdą spać, zakradnę się do tego lochu i po cichu otworzę wasze drzwi. Wy szybko wyjdziecie, wydostaniecie się z zamku i...
-A ty? - przerwał mu Justin.
-...i ja wtedy zawołam straż, powiadomię ich o waszej ucieczce...
-Zwariowałeś?! - podniosłam się z miejsca - Ty chcesz nam pomóc?! Bo to raczej brzmiało, jakbyś chciał nam zrobić krzywdę...
-A czy w końcu pozwolicie mi dokończyć? - spytał Ryan.
Z powrotem usiadłam.
-Powiadomię straż o waszej ucieczce. Potem jak zwykle Lucas będzie chciał wysłać ludzi na poszukiwania, więc zgłoszę się...ja.
-A jeśli Lucas będzie chciał wysłać kogoś jeszcze?
-Wtedy wcześniej musimy ustalić, w którą stronę pójdziecie. Powiem tym innym, żebyśmy się rozdzielili, każdy pójdzie w inną stronę, a ja pójdę tam, gdzie wy wcześniej. Dołączę do waszej trójki i razem wydostaniemy się z tego miejsca!
-Genialne! - wykrzyknęła Vanessa.
-Muszę przyznać, chyba może się udać- uśmiechnął się Justin i wziął mnie za rękę. Poczułam mrowienie. Widząc, że Ryan i Van poszli w drugi kąt lochu, mogłam w końcu porozmawiać z Justinem.
-Justin...-zaczęłam.
-Tak? - spytał.
-Musimy pogadać - usiadłam - Widzisz, nie wiem, czy się nie pospieszyliśmy...to znaczy...ja myślę, że powinniśmy dać sobie trochę więcej czasu...zobaczyć, co będzie dalej... - nie patrzyłam na niego. Nie mogłam. Wiedziałam, że sprawie mu ból. On mnie kocha. Ja jego też. Tylko...chyba nie jestem gotowa na związek.
-Nie jestem gotowa na związek - powiedziałam na głos swoje myśli.
Justin przez krótką chwilę nic nie mówił. Już się bała, ze mnie znienawidził, a wtedy...
-Rozumiem - szepnął.
-R-rozumiesz?
-Tak - odparł - Nie mogę od ciebie wymagać czegoś, czego nie czujesz. Kocham cię i chce, żebyś była szczęśliwa. Proszę pamiętaj o tym, dobrze? - ucałował mnie w czoło i szeroko uśmiechnął - Chodź, przyjaciółko - uniósł jedną brew - czas rozpocząć nasz plan.
czwartek, 10 kwietnia 2014
Rozdział 12
Cała nasza czwórka stała nieruchomo. Ja, Justin i Van byliśmy przerażeni, bo po pierwsze: to był L-U-C-A-S, a po drugie: miał przy sobie broń. Grrr, nawet nie chciałam o tym myśleć!
Lucas zmrużył oczy,a wzrok przeniósł na Ryan'a.
- Wszystko wyjaśnię - powiedział mój brat, podchodząc do niego bliżej.
Czyli to ten moment. Ryan powie całą prawdę?! Błagam, myślałam, że jest rozsądny! Cała się trzęsłam. Jeżeli Lucas się o tym dowie, to po nas. Po prostu koniec. Justin złapał mnie za rękę i szepnął: "Wszystko będzie dobrze". Ryan, błagam...
- Mam ich pod kontrolą, próbowali uciec, ale ich w ostatnim momencie zatrzymałem - wyjaśnił Ryan.
Och, więc to tyle! Dobrze, że Lucas nie wie o naszych tajemnicach, ale teraz możemy dostać poważną karę za próbę ucieczki.
-Wracać do lochu, w tej chwili! - warknął Lucas. Podszedł do mnie. Serce zaczęło mi szybciej walić.
Lucas złapał mnie za ramię i mocno szarpnął.
-Jeżeli jeszcze raz...-zaczął.
Nie musiał kończyć. Jeżeli jeszcze raz spróbujemy uciec, to po nas. Wszystko jasne. Czyli nigdy nie wydostaniemy się z tego przeklętego lochu? Nie tak miało być. Miałam tylko znaleźć Ryan'a i wrócić razem z nim do rodziców. A jak jest teraz? Zginęła jedna z najwspanialszych osób w moim życiu, rodzice są raczej gdzieś zamknięci, a ja, Justin (mój chłopak!) i Van siedzimy w lochu i chyba nigdy już stąd nie wyjdziemy. A Ryan? Miał pomóc. A teraz, dokładnie w tym momencie znowu siedzimy w tym małym, ciasnym miejscu. Ugh.
-Świetnie, co teraz? - spytała Vanessa.
Wzruszyłam ramionami. Spojrzałam na Justina. Nie wiem,czy się nie pośpieszyliśmy. Niby znam się tak krótko, ale on jest we mnie zakochany, tak jak ja w nim. Ale wydaje mi się, że lepiej nam się układało, kiedy byliśmy przyjaciółmi. Nie wiem co robić...
Nagle usłyszeliśmy skrzypienie otwierających się drzwi. Zamarliśmy. Ale to był na szczęście Ryan. Ciekawe co by było, kiedy to był... Och, cicho Selena!
-Cześć - powiedział - Chcę wam pomóc. Naprawdę. Mam plan, jak możemy się stąd wydostać.
-Zaraz, ty też? - spytałam zdziwiona.
To było trochę dziwne. Przecież spędził tyle lat z Lucas'em... To było jak opuszczenie kogoś bardzo bliskiego na zawsze. Ja nie opuściłam rodziców. Wierzę, że ich znajdę. Nie dałabym rady bez nich. Byli ze mną zawsze. Dawali mi powody do uśmiechu, pocieszali, wspierali, pomagali. Tacy jakby najlepsi przyjaciele. Można było im zaufać.
Więc? Może nam się udać? Ryan ma plan. Wydostaniemy się stąd. Mam nadzieję.
-Tak, ja też - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech. Dobrze mieć brata.
Lucas zmrużył oczy,a wzrok przeniósł na Ryan'a.
- Wszystko wyjaśnię - powiedział mój brat, podchodząc do niego bliżej.
Czyli to ten moment. Ryan powie całą prawdę?! Błagam, myślałam, że jest rozsądny! Cała się trzęsłam. Jeżeli Lucas się o tym dowie, to po nas. Po prostu koniec. Justin złapał mnie za rękę i szepnął: "Wszystko będzie dobrze". Ryan, błagam...
- Mam ich pod kontrolą, próbowali uciec, ale ich w ostatnim momencie zatrzymałem - wyjaśnił Ryan.
Och, więc to tyle! Dobrze, że Lucas nie wie o naszych tajemnicach, ale teraz możemy dostać poważną karę za próbę ucieczki.
-Wracać do lochu, w tej chwili! - warknął Lucas. Podszedł do mnie. Serce zaczęło mi szybciej walić.
Lucas złapał mnie za ramię i mocno szarpnął.
-Jeżeli jeszcze raz...-zaczął.
Nie musiał kończyć. Jeżeli jeszcze raz spróbujemy uciec, to po nas. Wszystko jasne. Czyli nigdy nie wydostaniemy się z tego przeklętego lochu? Nie tak miało być. Miałam tylko znaleźć Ryan'a i wrócić razem z nim do rodziców. A jak jest teraz? Zginęła jedna z najwspanialszych osób w moim życiu, rodzice są raczej gdzieś zamknięci, a ja, Justin (mój chłopak!) i Van siedzimy w lochu i chyba nigdy już stąd nie wyjdziemy. A Ryan? Miał pomóc. A teraz, dokładnie w tym momencie znowu siedzimy w tym małym, ciasnym miejscu. Ugh.
-Świetnie, co teraz? - spytała Vanessa.
Wzruszyłam ramionami. Spojrzałam na Justina. Nie wiem,czy się nie pośpieszyliśmy. Niby znam się tak krótko, ale on jest we mnie zakochany, tak jak ja w nim. Ale wydaje mi się, że lepiej nam się układało, kiedy byliśmy przyjaciółmi. Nie wiem co robić...
Nagle usłyszeliśmy skrzypienie otwierających się drzwi. Zamarliśmy. Ale to był na szczęście Ryan. Ciekawe co by było, kiedy to był... Och, cicho Selena!
-Cześć - powiedział - Chcę wam pomóc. Naprawdę. Mam plan, jak możemy się stąd wydostać.
-Zaraz, ty też? - spytałam zdziwiona.
To było trochę dziwne. Przecież spędził tyle lat z Lucas'em... To było jak opuszczenie kogoś bardzo bliskiego na zawsze. Ja nie opuściłam rodziców. Wierzę, że ich znajdę. Nie dałabym rady bez nich. Byli ze mną zawsze. Dawali mi powody do uśmiechu, pocieszali, wspierali, pomagali. Tacy jakby najlepsi przyjaciele. Można było im zaufać.
Więc? Może nam się udać? Ryan ma plan. Wydostaniemy się stąd. Mam nadzieję.
-Tak, ja też - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech. Dobrze mieć brata.
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Rozdział 11
"Ja też cię kocham" - jedne z najpiękniejszych słów, jakie kiedykolwiek usłyszałam. Naprawdę, znajdowałam się właśnie w objęciach Ryan'a i... " w objęciach Ryan'a". Niesamowite. Jeszcze niedawno wyruszyłam w podróż, aby go odnaleźć. I jest, teraz przy mnie. Przytulił mnie i powiedział, że mnie kocha. Mój brat!
Na dodatek powiedział, że mi pomoże. Czy to znaczy, ze mogę na niego liczyć? Mam nadzieję. Z osób bliskich narazie mam tylko jego.
-I co teraz? - spytał Justin - Odnalazłaś go, nie? Czy to znaczy, że my mamy sobie pójść...? - widać było, że mówił to ze smutkiem.
-A chcesz tego? - odpowiedziałam i podeszłam do niego bliżej. Oboje zauważyliśmy, że Ryan i Van gdzieś spacerują i rozmawiają, więc byliśmy sami.
-Wiesz...ja...nie - odwrócił wzrok - Nie chcę.
-Dlaczego? - mały uśmieszek pojawił się na mojej twarzy.
-Bo wtedy nie mógłbym cię więcej zobaczyć.
-Czy to znaczy, że coś do mnie czujesz?
-To coś więcej... Myślę, że jestem w tobie zakochany - powiedział Justin. Przyciągnął mnie do siebie i... pocałował!
Uwaga! Alarm! Oto pierwszy w życiu pocałunek Seleny Russo! I to jeszcze od chłopaka, w którym była zakochana!
Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce trząść. Jednak byłam szczęśliwa - i to nawet bardzo. To było moje marzenie i jak widać, spełniło się. Myślę, że naprawdę mam szansę na udany związek!
-Dziękuję - wyszeptałam do Justina.
-Kocham cię Seleno - usłyszałam w odpowiedzi.
Chłopak mnie przytulił. To wspaniałe uczucie. Nigdy nie wiedziałam, jak to jest, kiedy chłopak jest zakochany w dziewczynie. Rzuciłam mu się na szyję, a on podniósł mnie i zakręcił mną w powietrzu.
-Czuję się jak w jakim filmie! - roześmiałam się.
Justin również zaczął się śmiać. Kochałam go. Naprawdę!
Nagle uśmiech całkowicie znikł mi z twarzy i odsunęłam się od chłopaka.
-Ale wiesz, że jeszcze trzeba odnaleźć rodziców i... - zaczęłam
-Wiem - powiedział - Znajdziemy ich, nie martw się, nie lubię kiedy się martwisz - ponownie mnie przytulił - Ach, zapomniałem o jednym! - wykrzyknął, a następnie uklęknął przede mną na jedno kolano - Czy najpiękniejsza w świecie księżniczka Selena Russo zgodzi się zostać moją dziewczyną?
Poczułam mrowienie w całym ciele. Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią.
-Tak! - znowu rzuciłam mu się na szyję.
Teraz czułam się, jakby Justin właśnie mi się oświadczył. Kiedy oboje odwróciliśmy się, okazało się, ze już od dłuższego czasu Ryan i Vanessa przyglądali nam się.
-No proszę proszę - roześmiał się Ryan - Czyli masz chłopaka, tak? - zwrócił się do mnie mój brat.
W pewnej chwili zwróciłam uwagę na to, że Ryan obejmował ramieniem Vanessę.
-A ty co, mądralo? Masz już dziewczynę, tak? - prychnęłam.
-Pffff, siostrzyczko, nie przesadzaj! Ja i Van jesteśmy tylko przyjaciółmi!
-Tylko przyjaciółmi...-powtórzyłam, wywracając oczami.
W pewnym momencie usłyszeliśmy jakieś kroki za nami. Zza muru wyszła jakaś osoba, nie wiedziałam kto, dopóki przed nami nie ukazał się...Lucas!
-------------------
Cześć kochani!!!
Jak widzicie, Justin pocałował Selenę i są już razem :)) Jak myślicie, czy Ryan czuje coś do Van i na odwrót? :)
Wczoraj na wspaniałym blogu http://fanfictions-for-you01.blogspot.com/ ukazał się post o moim opowiadaniu! Proszę, zajrzyjcie <33
Jestem pewna, ze bardzo spodoba wam się ten blog - zajdziecie na nim dużo ciekawych ff z Justinem :)
Pozdrawiam autorkę, jest bardzo sympatyczną osobą :*
PS za nami już pierwsza dziesiątka rozdziałów!
Na dodatek powiedział, że mi pomoże. Czy to znaczy, ze mogę na niego liczyć? Mam nadzieję. Z osób bliskich narazie mam tylko jego.
-I co teraz? - spytał Justin - Odnalazłaś go, nie? Czy to znaczy, że my mamy sobie pójść...? - widać było, że mówił to ze smutkiem.
-A chcesz tego? - odpowiedziałam i podeszłam do niego bliżej. Oboje zauważyliśmy, że Ryan i Van gdzieś spacerują i rozmawiają, więc byliśmy sami.
-Wiesz...ja...nie - odwrócił wzrok - Nie chcę.
-Dlaczego? - mały uśmieszek pojawił się na mojej twarzy.
-Bo wtedy nie mógłbym cię więcej zobaczyć.
-Czy to znaczy, że coś do mnie czujesz?
-To coś więcej... Myślę, że jestem w tobie zakochany - powiedział Justin. Przyciągnął mnie do siebie i... pocałował!
Uwaga! Alarm! Oto pierwszy w życiu pocałunek Seleny Russo! I to jeszcze od chłopaka, w którym była zakochana!
Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce trząść. Jednak byłam szczęśliwa - i to nawet bardzo. To było moje marzenie i jak widać, spełniło się. Myślę, że naprawdę mam szansę na udany związek!
-Dziękuję - wyszeptałam do Justina.
-Kocham cię Seleno - usłyszałam w odpowiedzi.
Chłopak mnie przytulił. To wspaniałe uczucie. Nigdy nie wiedziałam, jak to jest, kiedy chłopak jest zakochany w dziewczynie. Rzuciłam mu się na szyję, a on podniósł mnie i zakręcił mną w powietrzu.
-Czuję się jak w jakim filmie! - roześmiałam się.
Justin również zaczął się śmiać. Kochałam go. Naprawdę!
Nagle uśmiech całkowicie znikł mi z twarzy i odsunęłam się od chłopaka.
-Ale wiesz, że jeszcze trzeba odnaleźć rodziców i... - zaczęłam
-Wiem - powiedział - Znajdziemy ich, nie martw się, nie lubię kiedy się martwisz - ponownie mnie przytulił - Ach, zapomniałem o jednym! - wykrzyknął, a następnie uklęknął przede mną na jedno kolano - Czy najpiękniejsza w świecie księżniczka Selena Russo zgodzi się zostać moją dziewczyną?
Poczułam mrowienie w całym ciele. Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią.
-Tak! - znowu rzuciłam mu się na szyję.
Teraz czułam się, jakby Justin właśnie mi się oświadczył. Kiedy oboje odwróciliśmy się, okazało się, ze już od dłuższego czasu Ryan i Vanessa przyglądali nam się.
-No proszę proszę - roześmiał się Ryan - Czyli masz chłopaka, tak? - zwrócił się do mnie mój brat.
W pewnej chwili zwróciłam uwagę na to, że Ryan obejmował ramieniem Vanessę.
-A ty co, mądralo? Masz już dziewczynę, tak? - prychnęłam.
-Pffff, siostrzyczko, nie przesadzaj! Ja i Van jesteśmy tylko przyjaciółmi!
-Tylko przyjaciółmi...-powtórzyłam, wywracając oczami.
W pewnym momencie usłyszeliśmy jakieś kroki za nami. Zza muru wyszła jakaś osoba, nie wiedziałam kto, dopóki przed nami nie ukazał się...Lucas!
-------------------
Cześć kochani!!!
Jak widzicie, Justin pocałował Selenę i są już razem :)) Jak myślicie, czy Ryan czuje coś do Van i na odwrót? :)
Wczoraj na wspaniałym blogu http://fanfictions-for-you01.blogspot.com/ ukazał się post o moim opowiadaniu! Proszę, zajrzyjcie <33
Jestem pewna, ze bardzo spodoba wam się ten blog - zajdziecie na nim dużo ciekawych ff z Justinem :)
Pozdrawiam autorkę, jest bardzo sympatyczną osobą :*
PS za nami już pierwsza dziesiątka rozdziałów!
piątek, 4 kwietnia 2014
Rozdział 10
Kiedy wypowiedziałam jego imię, Justin i Van spojrzeli na siebie. Chłopak, który przede mną stał zrobił dziwną minę.
-O co ci chodzi? I skąd znasz moje imię, co? W ogóle o czym my tutaj gadamy! W tej chwili z powrotem do pałacu!
Nie mogłam w to uwierzyć. Mój brat...on...był po stronie Lucas'a! Musiałam coś zrobić... Widziałam, że chłopak szybkim krokiem oddalał się od nas.
-Szkoda, że mnie nie rozpoznałeś, braciszku - odezwałam się, a -najprawdopodobniej mój brat - momentalnie się zatrzymał. Podeszłam do niego bliżej- Nie możesz uwierzyć, co?
-Se...Selena? - wydusił.
-Brawo! Znasz moje imię!-zaklaskałam - Możesz mi wyjaśnić, co to ma znaczyć?! Dlaczego jesteś po stronie Lucas'a, co?! Jak możesz? - wykrzyczałam mu to w twarz.
-Nie twoja sprawa - warknął Ryan.
-Nie zdajesz sobie sprawy ile cię szukałam! A właściwie, szukaliśmy - tu spojrzałam na Justina i Van- A ty po prostu...ugh! Widzę cię pierwszy raz w życiu, a już zdążyłam cię znienawidzić!
-Skoro mnie tak bardzo nienawidzisz, to po co mnie w ogóle szukałaś?
-Bo pomimo tego jesteś moim bratem i nadal cię kocham.
-------------------------------------
-Dlaczego? Dlaczego nasze życie nie wygląda inaczej? Ryan nie żyje, pewnie Selena też...Bóg wie co się stało z Ashley... - Ellen Russo nie mogła powstrzymać płaczu.
Razem ze swoim mężem siedzieli zamknięci w lochu. Oboje myśleli, że zostali sami. Byli pewni, że Lucas już wygrał. Nie ma co walczyć. Po co, skoro i tak przegrają? Nie wiedzieli co robić.
-Selena jest duża, jestem przekonany, że żyje - powiedział jej mąż - O ile Lucas jej nie dorwał... - zawiesił głos, bo w tym samym momencie Ellen wybuchnęła płaczem.
--------------------------------------
-Ko..kochasz mnie? - spytał oszołomiony Ryan.
-Och, oczywiście! Jesteśmy rodzeństwem, ale nie potrafię cię zrozumieć - posmutniałam - Ashley nie żyje, a rodzice....sama już nie wiem....Ale to wszystko wina Lucas'a! A ty jesteś po jego stronie!
- On mnie kiedyś przygarnął. Nie wiedziałem kim on jest - Ryan usiadł na ławce, a ja obok niego.
-Chcesz powiedzieć, że te wszystkie lata spędziłeś u Lucas'a? To potwór... - przełknęłam ślinę.
- Traktowałem go jak ojca. Widzisz, kiedy podrosłem, powiedział mi, że bardzo kiedyś chciał mieć syna.
Zwiesiłam głowę na dół.
Nie zrobiło mi się żal Lucas'a. Nienawidziłam go i zawsze będę. Był, jest i zawsze będzie potworem, nie człowiekiem.
-Postaraj się mnie zrozumieć. Nie miałem pojęcia, że coś planuje na naszą rodzinę.
-Czyli...nam nie pomożesz? - wskazałam na Justina i Van, stojących obok.
-Pomogę - uśmiechnął się mój brat.
Oboje wstaliśmy z ławki. Nagle Ryan mnie przytulił. Nie spodziewałam się tego. Ja również mocno go przytuliłam.
-Selena....
-Tak?
-Wiesz co? Ja też cię kocham.
-O co ci chodzi? I skąd znasz moje imię, co? W ogóle o czym my tutaj gadamy! W tej chwili z powrotem do pałacu!
Nie mogłam w to uwierzyć. Mój brat...on...był po stronie Lucas'a! Musiałam coś zrobić... Widziałam, że chłopak szybkim krokiem oddalał się od nas.
-Szkoda, że mnie nie rozpoznałeś, braciszku - odezwałam się, a -najprawdopodobniej mój brat - momentalnie się zatrzymał. Podeszłam do niego bliżej- Nie możesz uwierzyć, co?
-Se...Selena? - wydusił.
-Brawo! Znasz moje imię!-zaklaskałam - Możesz mi wyjaśnić, co to ma znaczyć?! Dlaczego jesteś po stronie Lucas'a, co?! Jak możesz? - wykrzyczałam mu to w twarz.
-Nie twoja sprawa - warknął Ryan.
-Nie zdajesz sobie sprawy ile cię szukałam! A właściwie, szukaliśmy - tu spojrzałam na Justina i Van- A ty po prostu...ugh! Widzę cię pierwszy raz w życiu, a już zdążyłam cię znienawidzić!
-Skoro mnie tak bardzo nienawidzisz, to po co mnie w ogóle szukałaś?
-Bo pomimo tego jesteś moim bratem i nadal cię kocham.
-------------------------------------
-Dlaczego? Dlaczego nasze życie nie wygląda inaczej? Ryan nie żyje, pewnie Selena też...Bóg wie co się stało z Ashley... - Ellen Russo nie mogła powstrzymać płaczu.
Razem ze swoim mężem siedzieli zamknięci w lochu. Oboje myśleli, że zostali sami. Byli pewni, że Lucas już wygrał. Nie ma co walczyć. Po co, skoro i tak przegrają? Nie wiedzieli co robić.
-Selena jest duża, jestem przekonany, że żyje - powiedział jej mąż - O ile Lucas jej nie dorwał... - zawiesił głos, bo w tym samym momencie Ellen wybuchnęła płaczem.
--------------------------------------
-Ko..kochasz mnie? - spytał oszołomiony Ryan.
-Och, oczywiście! Jesteśmy rodzeństwem, ale nie potrafię cię zrozumieć - posmutniałam - Ashley nie żyje, a rodzice....sama już nie wiem....Ale to wszystko wina Lucas'a! A ty jesteś po jego stronie!
- On mnie kiedyś przygarnął. Nie wiedziałem kim on jest - Ryan usiadł na ławce, a ja obok niego.
-Chcesz powiedzieć, że te wszystkie lata spędziłeś u Lucas'a? To potwór... - przełknęłam ślinę.
- Traktowałem go jak ojca. Widzisz, kiedy podrosłem, powiedział mi, że bardzo kiedyś chciał mieć syna.
Zwiesiłam głowę na dół.
Nie zrobiło mi się żal Lucas'a. Nienawidziłam go i zawsze będę. Był, jest i zawsze będzie potworem, nie człowiekiem.
-Postaraj się mnie zrozumieć. Nie miałem pojęcia, że coś planuje na naszą rodzinę.
-Czyli...nam nie pomożesz? - wskazałam na Justina i Van, stojących obok.
-Pomogę - uśmiechnął się mój brat.
Oboje wstaliśmy z ławki. Nagle Ryan mnie przytulił. Nie spodziewałam się tego. Ja również mocno go przytuliłam.
-Selena....
-Tak?
-Wiesz co? Ja też cię kocham.
środa, 2 kwietnia 2014
Rozdział 9
-Musimy się stąd wydostać - powiedział głośno Justin przerywając kilkuminutową ciszę.
-A masz jakiś pomysł? - odwróciłam się do niego i podeszłam bliżej - Lucas nigdy nas stąd nie wypuści, rozumiesz? Być może was uwolni, ale mnie zabije...
-Skąd to wiesz?
-Bo wiem! - sama nie wiem dlaczego tak głośno krzyknęłam. Justin aż podskoczył - Przepraszam - wydusiłam z siebie - Trzeba było zostać w domu. Powinnam teraz być z rodzicami, jeść pyszny obiad przy stole...
-Inaczej nigdy byśmy się nie poznali - szepnął chłopak - Spójrz na to z innej strony.
-Masz nas, a my cię nie zostawimy - uśmiechnęła się Vanessa.
Cała nasza trójka usiadła na podłodze i wspólnie zastanawialiśmy się, jak opuścić to ciasne, małe miejsce, gdzie znajduje się tylko jedno okno i...
-Okno! - wykrzyknęłam.
-Co okno? - Vanessa zmarszczyła brwi i dziwnie się na mnie popatrzyła.
-Pamiętacie co zrobiliśmy tam, nad przepaścią? Mamy przecież tę linę, nie? Wyjdziemy przez okno!
- Lina! - Justin rzucił się w stronę plecaka i wyjął gruby, długi sznurek.
-A jak ktoś tam na dole czuwa? - spytała lekko przestraszona siostra.
-Fakt, musimy najpierw sprawdzić - odpowiedziałam i cichutko otworzyłam okno - Droga wolna - uśmiechnęłam się i biorąc linę od Justina, przywiązałam ją sobie w pasie tak jak to zrobiłam wcześniej.
-Nie mamy jej do niczego przywiązać - posmutniał Justin.
Popatrzyłam w stronę łóżka. Było mocne, nowe i powinno się udać. Rodzeństwo wspólnie przywiązali sznurek.
-Zaczynamy - szepnęłam i powoli zaczęłam schodzić po linie.
Byłam już na dole. Uff, udało się, pomyślałam. Teraz tylko został Justin i Van.
To dziwne, znamy się praktycznie bardzo krótko, a wszyscy zdążyliśmy się ze sobą zaprzyjaźnić. Serio, zależało mi na nich obojgu i nie chciałabym, żeby coś im się stało. Tylko ja tak naprawdę wiedziałam, a przynajmniej domyślałam się, co może nam zrobić Lucas. Rodzeństwo teraz wiedziało tylko, że jest bardzo niebezpieczny. Lucas jest po prostu zdolny do wszystkiego. Musieliśmy tylko wziąć się w garść i naprawdę uważać.
Justin był już razem ze mną na dole. Złapał moją rękę i powiedział swoim pięknym głosem:
-O czym myślisz? Już parę minut tak stoisz i wpatrujesz się w...trawę? - zdziwił się i popatrzył na mnie.
-O niczym. Po prostu się zastanawiam co będzie z nami dalej. Uciekniemy stąd i co? Lucas nas znajdzie. Nie uda nam się! Co wtedy zrobimy?
-Znowu im uciekniemy. A potem znowu i znowu. Zobaczysz, wszystko będzie...
-A wy dokąd?! - krzyknął ktoś za nami. Odwróciliśmy się. O, nie, pomyślałam. Już po nas! Chłopak popatrzył się na nas i Vanessę znajdującą się na linie. Na mnie patrzył się nadłużej. Przypomniałam sobie chłopca ze zdjęcia. Te oczy....
-Ryan...?
-A masz jakiś pomysł? - odwróciłam się do niego i podeszłam bliżej - Lucas nigdy nas stąd nie wypuści, rozumiesz? Być może was uwolni, ale mnie zabije...
-Skąd to wiesz?
-Bo wiem! - sama nie wiem dlaczego tak głośno krzyknęłam. Justin aż podskoczył - Przepraszam - wydusiłam z siebie - Trzeba było zostać w domu. Powinnam teraz być z rodzicami, jeść pyszny obiad przy stole...
-Inaczej nigdy byśmy się nie poznali - szepnął chłopak - Spójrz na to z innej strony.
-Masz nas, a my cię nie zostawimy - uśmiechnęła się Vanessa.
Cała nasza trójka usiadła na podłodze i wspólnie zastanawialiśmy się, jak opuścić to ciasne, małe miejsce, gdzie znajduje się tylko jedno okno i...
-Okno! - wykrzyknęłam.
-Co okno? - Vanessa zmarszczyła brwi i dziwnie się na mnie popatrzyła.
-Pamiętacie co zrobiliśmy tam, nad przepaścią? Mamy przecież tę linę, nie? Wyjdziemy przez okno!
- Lina! - Justin rzucił się w stronę plecaka i wyjął gruby, długi sznurek.
-A jak ktoś tam na dole czuwa? - spytała lekko przestraszona siostra.
-Fakt, musimy najpierw sprawdzić - odpowiedziałam i cichutko otworzyłam okno - Droga wolna - uśmiechnęłam się i biorąc linę od Justina, przywiązałam ją sobie w pasie tak jak to zrobiłam wcześniej.
-Nie mamy jej do niczego przywiązać - posmutniał Justin.
Popatrzyłam w stronę łóżka. Było mocne, nowe i powinno się udać. Rodzeństwo wspólnie przywiązali sznurek.
-Zaczynamy - szepnęłam i powoli zaczęłam schodzić po linie.
Byłam już na dole. Uff, udało się, pomyślałam. Teraz tylko został Justin i Van.
To dziwne, znamy się praktycznie bardzo krótko, a wszyscy zdążyliśmy się ze sobą zaprzyjaźnić. Serio, zależało mi na nich obojgu i nie chciałabym, żeby coś im się stało. Tylko ja tak naprawdę wiedziałam, a przynajmniej domyślałam się, co może nam zrobić Lucas. Rodzeństwo teraz wiedziało tylko, że jest bardzo niebezpieczny. Lucas jest po prostu zdolny do wszystkiego. Musieliśmy tylko wziąć się w garść i naprawdę uważać.
Justin był już razem ze mną na dole. Złapał moją rękę i powiedział swoim pięknym głosem:
-O czym myślisz? Już parę minut tak stoisz i wpatrujesz się w...trawę? - zdziwił się i popatrzył na mnie.
-O niczym. Po prostu się zastanawiam co będzie z nami dalej. Uciekniemy stąd i co? Lucas nas znajdzie. Nie uda nam się! Co wtedy zrobimy?
-Znowu im uciekniemy. A potem znowu i znowu. Zobaczysz, wszystko będzie...
-A wy dokąd?! - krzyknął ktoś za nami. Odwróciliśmy się. O, nie, pomyślałam. Już po nas! Chłopak popatrzył się na nas i Vanessę znajdującą się na linie. Na mnie patrzył się nadłużej. Przypomniałam sobie chłopca ze zdjęcia. Te oczy....
-Ryan...?
Subskrybuj:
Posty (Atom)