-Więc? - mruknęłam - Jaki plan?
Wszyscy byliśmy bardzo ciekawi tego, co wymyślił Ryan. Ten plan musiał być dobry. Taki, żeby nic się nie wydało, ale żebyśmy mogli stąd się wydostać. Ryan poprawił swoje czarne włosy i zaczął mówić:
-Uciekniecie stąd.
No nie. Myślałam, ze się bardziej wysili.
-Uciec to my już próbowaliśmy - odpowiedział Justin.
-Halo, halo - kontynuował Ryan - Ja jeszcze nie skończyłem!
Vanessa przewróciła oczami.
-No to...może zaczniesz mówić? - powiedziała.
-W nocy - odparł Ryan.
-W nocy? Co w nocy? - zdziwiłam się.
-Uciekniecie stąd w nocy! Zrobimy tak: Kidy Lucas i inni pójdą spać, zakradnę się do tego lochu i po cichu otworzę wasze drzwi. Wy szybko wyjdziecie, wydostaniecie się z zamku i...
-A ty? - przerwał mu Justin.
-...i ja wtedy zawołam straż, powiadomię ich o waszej ucieczce...
-Zwariowałeś?! - podniosłam się z miejsca - Ty chcesz nam pomóc?! Bo to raczej brzmiało, jakbyś chciał nam zrobić krzywdę...
-A czy w końcu pozwolicie mi dokończyć? - spytał Ryan.
Z powrotem usiadłam.
-Powiadomię straż o waszej ucieczce. Potem jak zwykle Lucas będzie chciał wysłać ludzi na poszukiwania, więc zgłoszę się...ja.
-A jeśli Lucas będzie chciał wysłać kogoś jeszcze?
-Wtedy wcześniej musimy ustalić, w którą stronę pójdziecie. Powiem tym innym, żebyśmy się rozdzielili, każdy pójdzie w inną stronę, a ja pójdę tam, gdzie wy wcześniej. Dołączę do waszej trójki i razem wydostaniemy się z tego miejsca!
-Genialne! - wykrzyknęła Vanessa.
-Muszę przyznać, chyba może się udać- uśmiechnął się Justin i wziął mnie za rękę. Poczułam mrowienie. Widząc, że Ryan i Van poszli w drugi kąt lochu, mogłam w końcu porozmawiać z Justinem.
-Justin...-zaczęłam.
-Tak? - spytał.
-Musimy pogadać - usiadłam - Widzisz, nie wiem, czy się nie pospieszyliśmy...to znaczy...ja myślę, że powinniśmy dać sobie trochę więcej czasu...zobaczyć, co będzie dalej... - nie patrzyłam na niego. Nie mogłam. Wiedziałam, że sprawie mu ból. On mnie kocha. Ja jego też. Tylko...chyba nie jestem gotowa na związek.
-Nie jestem gotowa na związek - powiedziałam na głos swoje myśli.
Justin przez krótką chwilę nic nie mówił. Już się bała, ze mnie znienawidził, a wtedy...
-Rozumiem - szepnął.
-R-rozumiesz?
-Tak - odparł - Nie mogę od ciebie wymagać czegoś, czego nie czujesz. Kocham cię i chce, żebyś była szczęśliwa. Proszę pamiętaj o tym, dobrze? - ucałował mnie w czoło i szeroko uśmiechnął - Chodź, przyjaciółko - uniósł jedną brew - czas rozpocząć nasz plan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz